Home Page »  M »  Michrus Dixon37
   

Jad (feat. Rogal DDL) Lyrics


Michrus Dixon37 Jad (feat. Rogal DDL)

[Zwrotka 1: Michrus Dixon37]
Zobacz, jad unosi się w powietrzu
Niejeden z nim przegrał, na swej drodze sporo zepsuł
Ma moc taką, że bezpiecznym tylko głuchy
Inny głuchy, tylko głupi ramionami wzruszy
Nie gejowskie spruwki, bo one są na liściach
Czy wywody trolli i innych długa lista
Najbliżsi przy Tobie czasem to odległa przystań
A droga, by wybaczyć to droga wyboista
Nie ma czasu, kurwa, czasu nie ma wcale
Jad krąży wokoło, dobija brutalnie
Zobaczy je ucho, potem zobaczy serce
Ból nie do zniesienia, a chciałbyś mieć demencję
Wszystko jak we śnie może działać w obie strony
Szanuj słowo, które mówi "czas zbije pokłony"
Nie będą gryźć demony jeszcze przed długi czas
Tragedia uświadamia, rest in peace, brat

[Refren: Michrus Dixon37] (x2)
Czasem milczenie jest złotem, obraza z trutką cierń
Wymiesza Cię z błotem, zatruje rzesze serc
Ciężko jest się powstrzymać, gorzkie ma życie smak
Zamiast dobrego słowa leci jad, jad, jad

[Zwrotka 2: Michrus Dixon37]
Słowo to jest broń, którą możesz zabić
Idea wejdzie w obieg, a potem Cię przetrawi
Nie tylko lekko rani, lubi się Tobą bawić
Tylko rozum słaby mu się podda i się zgładzi
Nie rozumiesz metafor, to powiem prosto z mostu
Nie znamy wagi słowa, ani późniejszych kosztów
Jednym czasem za dużo zrobisz krzywdę, rąk nie brudząc
Czasem zabraknie chwili, byś naprawił krzywdę cudzą
Nieraz to jest droga tylko w jedną stronę
Czasu nie zawrócisz, ile byś nie miał monet
Błędne postanowienie może gryźć przez długi czas
Duszące sumienie to najgorszy w życiu kat
Wybieraj rozsądnie, co wypływa z Twoich ust
Ja kiedyś zapomniałem, nie pozbędę się mych snów
Nie pozbędę się pewnej skazy na sumieniu
A część mojej duszy już na zawsze będzie w cieniu

[Refren: Michrus Dixon37] (x2)
Czasem milczenie jest złotem, obraza z trutką cierń
Wymiesza Cię z błotem, zatruje rzesze serc
Ciężko jest się powstrzymać, gorzkie ma życie smak
Zamiast dobrego słowa leci jad, jad, jad

[Zwrotka 3: Rogal DDL]
Jebany jad, jebany wąż, staje Tobie na jebanej drodze
Upierdala Cię prosto w nogę, toksyna właśnie wchodzi w krwiobieg
I nie wiesz ile masz czasu, żeby kurwa cokolwiek z tym zrobić
I chyba nie wiesz czy wiesz co robisz, bo zawsze się wkleisz nie o tej porze
Co powinieneś, i rodzi się problem, kurwa, co jest panowie?
Dzwonisz se kurwa, zamawiasz karetkę, lecisz w toksykologie
Ale nie szpital, lecz monopolowe, za rogiem parkuj, ja tylko wychodzę
I zaraz wracam, Warszawa love, woreczki strunowe i urywa głowę
Nic tu nie jest przypadkowe, jebane dragi psują młodzież
Czarno-białe staje się, dzieciak, co kolorowe
Sam se odpowiedz: czy to wstrzykiwać, czy kurwa nie?
Jad, jad, jad dopada Cię

[Refren: Michrus Dixon37] (x2)
Czasem milczenie jest złotem, obraza z trutką cierń
Wymiesza Cię z błotem, zatruje rzesze serc
Ciężko jest się powstrzymać, gorzkie ma życie smak
Zamiast dobrego słowa leci jad, jad, jad


Browse: