Home Page »  S »  Sobota
   

Wbrew Wszelkim Prognozom Lyrics


Sobota Wbrew Wszelkim Prognozom

[Zwrotka 1]
Pamiętasz mnie? Ruro z geografii
Mówiłaś będziesz nikim i nic chłopcze nie potrafisz
Twoje ambicje to najwyżej zostać bandytom
Chuj w dupę wam, wszystkim hipokrytom!
Choć banie mam zrytą i nie czaję wykresów
Nie przeszkadza mi to przy pisaniu tekstów
Nikt mi w kartki nie zagląda na koncertach
Nie mam tam kartek
Sami uczcie się na błędach
Bóg nie dał mi talentu do nauki
Czego jeszcze nie rozumiesz?
Słyszałem tępaku głupi
Psychiczny terror i wkuwanie na siłę
Żeż kurwa mać jaki to był wysiłek
I tylko będziesz nikim
Nie będę nikim
Będziesz nikim
Nie i chuj pierdole wasze wstrzyki
Pamiętasz swoją wróżbę?
Miałem skończyć w Rynsztoku
No to teraz chyba jesteś w szoku? Coo?

[Refren]
S.O.B na prezydenta
I nie mów, że to sen
Na jawie po skrętach
Możesz nie wierzyć we mnie
Jak w Chrystusa Piotr
Dotknij tych bram skurwielu i wydaj sąd
S.O.B na prezydenta
I nie mów, że to sen
Na jawie po skrętach
Możesz nie wierzyć we mnie
Jak w Chrystusa Piotr
Dotknij tych bram skurwielu i wydaj sąd

[Zwrotka 2]
Pierdolnę drugą zwrotę, czuje że mam wenę
Panie i Panowie przedstawiam Helenę
Słodka do granic, jak pieprzony cukier
Wolę jej nie pamiętać
Chuj z nią i chuj jej w dupe!
Ooooo! Było super wracając do historii
Skurwiele pewni swego, o swoje spokojni
Ziomuś pojmij
Obstawiali zakłady, SOB się wykoleił
Ten leszcz już nie dał rady
Sobote zabrało już tu do nas nie wróci
No to masz track
Co sprawi ci w przełyku ucisk
Guzik o mnie wierz, i chuj mnie znasz
Jeden na stu skurwiele na streecie staż
Zważ co pierdolisz, gdy prognozujesz grad
Prognozy warte tyle, co funta kłak
Matheo przy maszynie
Spółdzielnia na wsparciu
UBPŻBW gatunek na wymarciu

[Refren]
S.O.B na prezydenta
I nie mów, że to sen
Na jawie po skrętach
Możesz nie wierzyć we mnie
Jak w Chrystusa Piotr
Dotknij tych bram skurwielu i wydaj sąd
S.O.B na prezydenta
I nie mów, że to sen
Na jawie po skrętach
Możesz nie wierzyć we mnie
Jak w Chrystusa Piotr
Dotknij tych bram skurwielu i wydaj sąd

[Zwrotka 3]
Jestem raperem od 97
Choć sam tak naprawdę
Tego nie jestem pewien
Muzyka, życie, blanty
Przeznaczenie, rzeżucha
Larwy, fanty
Odrodzenie
Znam wielu zawistnych zazdroszczących mi daru
Bóg dał mi dar, nadchodzi mój album!
Pieprzony omnibus, wszechwiedzący Pan Bóg
Trzy dychy na karku wybudzam się z letargu
Nie dowierzasz oczom, nie dowierzasz uszom
Ej ty! To może lepiej usiądź
Ej ty! To może lepiej spocznij
Twa panna na koncertach
Gdy ty na nocce w stoczni
Unaocznij sobie jak naprawdę jest
Cokolwiek nie powiesz
To co robię ma sens
A gdybyś coś chciał mi jeszcze przepowiedzieć
To może, że mój rok to rok 2009!

[Refren]
S.O.B na prezydenta
I nie mów, że to sen
Na jawie po skrętach
Możesz nie wierzyć we mnie
Jak w Chrystusa Piotr
Dotknij tych bram skurwielu i wydaj sąd
S.O.B na prezydenta
I nie mów, że to sen
Na jawie po skrętach
Możesz nie wierzyć we mnie
Jak w Chrystusa Piotr
Dotknij tych bram skurwielu i wydaj sąd
S.O.B na prezydenta
I nie mów, że to sen
Na jawie po skrętach
Możesz nie wierzyć we mnie
Jak w Chrystusa Piotr
Dotknij tych bram skurwielu i wydaj sąd

[Outro]
Wbrew prognozom, na złość prorokom
Wciąż tu jestem śmieję się, ostatni jak dotąd
Spełniam marzenia chociaż miałem być na dnie
Całym swoim życiem z waszych prognoz kpie


Browse: